Powodem wyjazdów aborcyjnych nie jest wyłącznie ciąża i wola jej usunięcia, ale przede wszystkim niemożność bezpiecznego usunięcia ciąży w Polsce. Posłuchajcie o wyjazdach do Wiednia w związku w zabiegiem przerwania ciąży w podkaście Zwykli Niezwykli.
W programie W MOIM STYLU Magdy Mołek kolejny odcinek z cyklu Strajk Kobiet, który poświęcony faktom i mitom na temat aborcji. Gościnią Magdy Mołek jest Polka pracująca w klinice aborcyjnej w Wiedniu.
Personalia tej osoby są anonimowe.
Poznacie odpowiedzi na pytania, które zadawałyście sobie w tematach okołoaborcyjnych. Na czym polega praca w klinice aborcyjnej? Z jakich powodów pacjentki przerywają ciąże? Jaki procent z nich to Polki? Z kim przyjeżdżają na zabieg? Aborcja to dla nich ulga czy trauma?
„Zapraszamy na aborcję” – ten polemiczny tytuł wybrała redakcja kwietniowego wydania tygodnika NIE, załoga Gynmed oczywiście zaprasza do Wiednia, ale przede wszystkim cieszy się z faktu wybrania ambulatorium Gynmed jako placówki wartej zaufania. Chodzi przecież o zdrowie i godne traktowanie każdej kobiety, która do nas przyjeżdża.
O Polkach szukających ratunku za granicą „NIE”rozmawia z KATARZYNĄ WANIEK, asystentką w Ambulatorium Gynmed w Wiedniu i autorką bloga Aborcja.org.
– Na co zwracać uwagę, szukając kliniki aborcyjnej? Jak uniknąć oszustów?
– Trzeba zwracać uwagę, czy są podane informacje dotyczące zabiegu i lokalizacji kliniki. Sprawdzać nazwiska, dzwonić. Jeżeli mówimy o tabletkach sprzedawanych przez internet, to widać, że te adresy są dziwne, wygenerowane przez jakiś skrypt, nie ma kontaktu z żadnym żywym człowiekiem. Powinna być porządna strona internetowa kliniki – ze zdjęciami lekarzy. Im więcej informacji, tym lepiej.
– Dzwonię do Pani pierwszy raz. Jak Pani zaczyna naszą rozmowę?
– Witam się tak, jak z panią się przywitałam, podaję imię i nazwisko. To pomaga przełamać lody. Ja prowadzę bloga, na którym można zobaczyć, jak wyglądam, poczytać o mnie. Polki często mówią, że dzwonią z „wiadomych powodów” albo żeby „wywołać miesiączkę”. Proszę wtedy, żebyśmy rozmawiały otwarcie. Często dzwonią mężowie, czasem ktoś z rodziny: matka czy siostra. Tłumaczę, jak się należy przygotować, uzgadniamy, czy umawiamy wizytę z tłumaczem, czy nie. Niektórzy wolą, żebym była cały czas przy nich, mogę być też przy zabiegu. Taka indywidualna opieka stanowi dodatkowy komfort. Tłumaczę też kwestię narkozy, bo to zrozumiałe, że dużo osób się jej boi.
Odnośnie ostatnich planów zaostrzenia ustawy będącej już radykalnie antyaborcyjnej moje stanowisko pokrywa się ze stanowiskiem Kongresu Polskich Kobiet w Austrii. Na tę inicjatywę ustawodawczo należy odpowiedzieć głośno, należy mobilizować wszystkie środowiska do protestów i zmiany prawa w tym zakresie. Myślę, że trzeba przy tym pamiętać, że nie chodzi jedynie o prawo do aborcji, chodzi o ostatnie zmiany polityczne i przybierające na sile faworyzowanie kościoła katolickiego na arenie politycznej.
Zaplanowana w projekcie ustawy penalizacja aborcji przyniesie ze sobą skutki nie tylko dla kobiet, ale dla całego społeczeństwa, które nagle obudzi się w państwie policyjnym, gdzie kontrola społeczna będzie bazować głównie na zastraszaniu. Zmniejszy się wykrywalność gwałtów, ponieważ zgwałcone kobiety nie będą chciały zgłosić się na policję w obawie przed konsekwencjami prawnymi, jeśli będą chciały ciążę usunąć.
Kobiety chcące mimo zakazu poddać się aborcji i posiadające odpowiednie zaplecze finansowe będą – tak jak to się dzieje teraz – wyjeżdżać za granicę. Kobiety, które nie mają wystarczających środków będą korzystać z wątpliwych usług podziemia aborcyjnego, albo radzić sobie na własną rękę, co obarczone jest po prostu wysokim ryzykiem dla życia i zdrowia, ponieważ kobiety u których nastąpią jakiekolwiek komplikacje będą bały się zgłosić do szpitala.
Skutkiem ustawy będzie również dzieciobójstwo i porzucanie noworodków niekoniecznie w oknach życia. Kobieta ponosząca odpowiedzialność karną za poronienie to sytuacja niedopuszczalna, ale możliwa z braku w projekcie wyraźnej definicji, która umożliwiłaby jasne odróżnienie działania umyślnego od działania nieumyślnego, które (ewentualnie) do poronienia doprowadziło.
„Pracowałam w fabryce maszyn. W biurze usłyszałam przypadkowo rozmowę telefoniczną: „Dzień dobry. Czy sprzedają państwo nadal hafty ręczne? Rozmiar dwadzieścia dziewięć na dwa. Ile to kosztuje? Dobrze. Kiedy mogę zgłosić się po odbiór? Tak, będę o dziesiątej.” Rozmowę prowadziła koleżanka z biura. Miała dziecko. Miała dwadzieścia dziewięć lat i była w drugim miesiącu ciąży – to były rozmiary, które podała. Rozmawiała ze znachorką. Usunięcie ciąży kosztowało pięć tysięcy lei (dwie pensje). Ta kobieta miała szczęście. Aborcja przebiegła bez komplikacji. Kiedy po pół roku znowu zaszła w ciążę, sama ją usunęła plastikową żyłką od okrągłych drutów. Rok później w zakładowej toalecie wprowadziła mi tę żyłkę do macicy. Nosiłam ją trzy dni i trzy noce. Jej drugi koniec przyklejony był do uda. Musiałam w tym czasie zakładać spódnice, żeby zapewnić dopływ powietrza do macicy. Za drugim razem zrobiłam to wszystko sama. Koleżanka załatwiła mi tylko żyłkę. Siedziałam za zamkniętym drzwiami mieszkania, w łazience, nad lustrem, które położyłam na ziemi.
Znajomy powiedział: „Nie ma sprawy, kiedy moja żona zachodzi w ciążę, jedziemy na weekend do teściowej na wieś. Podniesie dwadzieścia razy drzwi do piwnicy i po wszystkim. Trzeba sobie jakoś radzić.” Nie znałam bliżej jego żony. Zdawałam sobie tylko pytanie, czy ona też mogła mówić o tym tak spokojnie.
Sposoby na usunięcie ciąży krążyły podobnie jak szeptane do ucha plotki o stanie zdrowia Ceauşescu:
wprowadzić do macicy starte na mączkę szare mydło
wprowadzić do macicy cytrynę lub kwas cytrynowy
wprowadzić do macicy plastikową rurkę od drutów
podnosić ciężkie meble tak często, tak długo i tak wysoko, jak tylko się da
wstrzykiwać sobie za duże dawki różnych lekarstw, dwa razy w odstępie trzech dni
przedawkować tabletki na żołądek, które szmuglowane były ze Związku Radzieckiego i sprzedawane na czarnym rynku: przez dwadzieścia cztery godziny co dwie godziny dwie tabletki. Gorączka, skurcze żołądka i silne wymioty miały spowodować poronienie. Tabletki nazywano „rosyjskimi cukierkami.”
To nie były tylko „szeptane” recepty. Stosowano je powszechnie. Zaczynało się od tych mniej szkodliwych i w miarę narastania rozpaczy przechodziło się do coraz bardziej ryzykownych. Dzień w dzień metody te w setkach przypadków prowadziły do śmierci. Ile kobiet zabiła ustawa aborcyjna, nie wie dzisiaj nikt. Ile z nich umarło w domu, ile w szpitalu na oczach specjalistów od przesłuchań. Nie prowadzono statystyk. Były zabronione, podobnie jak środki antykoncepcyjne. Martwe kobiety umieszczano w statystykach ze sfałszowanymi diagnozami. Lekarze, którzy odnotowali szczególnie dużo narodzin, mogli liczyć na premie i szybką karierę.”
Autorka urodziła się 17 sierpnia 1953 roku w Nitzkydorf (Banat, Rumunia). Laureatka najważniejszych nagród literackich na świecie, m.in. Nagrody im. Kleista (1994), Europejskiej Nagrody Literackiej Aristeion (1995), Międzynarodowej Dublińskiej Nagrody Literackiej IMPAC (1998) i Nagrodę im. Franza Werfela (2009). W 2009 roku otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Autorka dwudziestu książek. Zadebiutowała książką Niederungen w 1982 roku. W polskim przekładzie ukazały się m.in.Sercątko,Król kłania się i zabija, Głód i jedwab, Huśtawka oddechu. Mieszka w Niemczech.
Podczas następnego posiedzenia Sejmu RP pod obrady trafi obywatelski projekt zakładający wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji w przypadkach objętych obecną ustawą. Przyjęcie tego projektu oznacza zakaz aborcji dla kobiet, które zaszły w ciążę w wyniku gwałtu lub kazirodztwa, w przypadku zagrożenia życia kobiety w ciąży, oraz gdy płód jest uszkodzony.
Podaję do wiadomości informację o pikiecie, zapraszam do wzięcia udziału osoby z Warszawy i te, które mogą dojechać jutro, w środę 9 września, pod Sejmem o godzinie 17.
Bądźmy po stronie kobiet.
Projekt zakłada również wprowadzenie kary pozbawienia wolności do lat 3 dla osób pomagających w uzyskaniu dostępu do aborcji, zakładam, że chodzi tu również o udzielenie informacji na temat legalnej aborcji za granicą.
Autorem projektu ustawy i inicjatorem zbierania podpisów pod tą propozycją jest Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji” stworzony głównie przez członków i sympatyków Fundacji Pro-prawo do życia oraz sympatyków. W tym gronie także prof. Bogdan Chazan, który w 2014 roku odmówił aborcji pomimo daleko idących wad płodu (wodogłowie, deformacja twarzoczaszki), wskazujących na niezdolności do życia po porodzie. Aborcja nie została przeprowadzona mimo zgodnej ze stanem prawnym możliwości legalnego jej przeprowadzenia.
W Stanach Zjednoczonych grupa badaczek pod kierownictwem Corinne H. Rocca Zakończyła badania na temat długofalowego wpływu aborcji na emocje kobiet.
Wyniki trzyletnich badań zostały opublikowane w internetowym periodyku naukowym „PLOS ONE”.
Wbrew propagowanemu przez środowiska antyaborcyjne, niepotwierdzonemu naukowo przekonaniu, że aborcja powoduje nieodwracalny negatywny wpływ na psychikę kobiety, badania amerykańskich badaczek z Bixby Center for Global Reproductive Health w San Francisco zdecydowanie wykazały, że intensywność emocji kobiet po aborcji na przestrzeni czasu słabła, a im wcześniej kobiety zdecydowały się na poddanie się zabiegowi przerwania ciąży, tym lepszy był ich stan emocjonalny.
Kobiety, które obawiały się stygmatyzacji społecznej i wiedziały przed zabiegiem, że nie mogą liczyć na wsparcie bliskich, w większym stopniu odczuwały negatywne emocje po zabiegu. Główną konkluzją wynikającą z analizy wyników badań jest fakt, że jakkolwiek aborcja jest bolesnym doświadczeniem, kobiety nie żałują podjętej decyzji i na przestrzeni czasu negatywne emocje odczuwane w sytuacji okołoaborcyjnej zostają wyciszone.
W temacie aborcji mamy do czynienia z częstym generalizowaniem, a w dyskusjach na kompleksowe tematy uproszczenie jest niedopuszczalne. Sytuacja w której kobieta rozważa usunięcie ciąży jest zawsze złożona i towarzyszą jej trudne emocje. Największą traumę pozostawia w tej sytuacji brak wsparcia i ewentualna konfrontacja z przeciwnikami aborcji: poddanie autorytarnej ocenie, budowanie poczucia winy i manipulacje emocjami.
Przestańmy wmawiać kobietom jak mają się czuć. Tzw. syndrom poaborcyjny nie istnieje.