Kasia Waniek

„Pigułka po” i dostęp do antykoncepcji awaryjnej bez recepty

EllaOneNa początek roku jedna dobra i jedna zła wiadomość. Zacznę od dobrej: 7 stycznia tego roku Komisja Europejska  idąc za zaleceniem Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Leków (European  Medicines Agency EMA) zniosła obowiązek przepisywania  recepty na  ellaOne, popularnie zwaną „tabletką po”. EllaOne  została w  EU wprowadzona do sprzedaży w 2009 roku, w części  krajów EU lek  był dotychczas dostępny na receptę, jednak w listopadzie 2014 roku EMA wydało zalecenie zniesienia tego obowiązku. Rozporządzenie to zostanie wkrótce ogłoszone w Rejestrze Leków Unii Europejskiej i wejdzie tym samym w życie. Zła wiadomość jest taka, że KE pozostawia państwom członkowskim decyzję o przyjęciu tej rekomendacji, ponieważ środki antykoncepcyjne i środki poronne podlegają regulacjom danego państwa. Tym samym rząd polski ma możliwość zachowania recept, na co się zresztą zanosi.

Czym jest „tabletka po”? Jest to tabletka antykoncepcyjna, która może zostać zażyta do pięciu dni po stosunku bez zabezpieczenia, lub jeśli środki antykoncepcyjne zawiodły. Tabletkę najlepiej jednak przyjąć do 24 godzin po współżyciu. Składniki leku sprawiają, że wstrzymana zostaje owulacja i w ten sposób nie może dojść do zapłodnienia (więcej). Antykoncepcja awaryjna nie jest więc tożsama z przerwaniem ciąży, rozpowszechnianie przekonania, że „tabletka po” jest lekiem wczesnoporonnym jest sporym nadużyciem i wprowadza w błąd.

Fakt, że farmakologiczna antykoncepcja awaryjna nie jest dostępna bez recepty i zdobycie jej wymaga wizyty u lekarza – w przypadku odmowy konieczne jest odwiedzenie paru placówek – sprawia, że wiele kobiet zostaje pozbawionych możliwości jak najszybszego zareagowania w takiej sytuacji.

Wiceminister zdrowia Sławomir Neuman wypowiedział się już w mediach na ten temat i zastrzegł, że lek będzie w Polsce dostępny na receptę, o ile KE pozostawi decyzję w tej sprawie w gestii państw członkowskich. Trwają dyskusje temat szkodliwości leku, a prawicowe środowiska mobilizują hasłami o „ekspresowej aborcji” etc. Mnie najbardziej zadziwiła argumentacja Małgorzaty Terlikowskiej, która obok argumentów demograficznych, moralnych („pigułka rozpusty”) i straszenia kalifatem mówi o tym, że kobiety są zbyt nieświadome, żeby decydować o takiej sprawie jak antykoncepcja: „kobiety, co przyznają sami ginekolodzy, nie znają swojego ciała, nie znają swojego cyklu, wielkie oczy robią na słowo „owulacja”. Często biorą tabletkę na oślep, na wszelki wypadek, nawet wtedy, kiedy w ciążę zajść nie mogą.” O ironio, cóż za świetny argument za edukacją seksualną!

Co można zrobić w tej sprawie? Warto podpisać apel do Ministerstwa Zdrowia o bezzwłoczne zastosowanie się do rekomendacji KE w sprawie ellaOne, warto wziąć udział w ankiecie.

Warto też – niezależnie od rozwoju sytuacji i ostatecznej decyzji w tej sprawie – mieć „tabletkę po” w domowej apteczce. Jest to lek o długim okresie przydatności, taka rezerwa może się sprawdzić szczególnie w sytuacji awaryjnej, która nastąpi np. w weekend. Jeśli zaistnieje taka potrzeba, chętnie umożliwię zakup tego leku, który w Austrii dostępny jest bez recepty. Wysłanie ellaOne do Polski nie wiąże się w żaden sposób z łamaniem prawa. W tej sprawie proszę o kontakt na mail.

 

Aktualizacja.

Świetna wiadomość! Sprzedaż „pigułki po” będzie możliwa, Polska musiała uznać zalecenia KE. Przypominam, że farmaceutów nie dotyczy klauzula sumienia. Jeśli więc zdarzy się, że w aptece kupno ellaOne nie będzie możliwe z powodu odmowy i/lub powołania się na klauzulę sumienia, proszę zgłaszać takie przypadki tutaj: Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, federacja@federa.org.pl.

 

 

WEB design, production & maintenance by FOX medialab & design * www.fox.co.at