Kasia Waniek

Garść historii na Dzień Bezpiecznej Aborcji

Wysuszone, długie gałązki. Plastikowe, ostro zakończone rurki. Ciernie nieznanych mi roślin. Leżą przede mną w gablocie za szkłem oświetlone stonowanym światłem – sterylne i odarte ze znaczenia. Sensu przydaje opis załączony do obiektu: przedmioty z dalekiej Afryki, stosowane przez tamtejsze kobiety do przebicia pęcherza płodowego, tak by wywołać przerwanie zaawansowanej ciąży. Ta domowa aborcja, której sposób wykonania przekazywany przez inne kobiety szeptem, odbywa się w ciszy, często nocą. Słuch jest wyostrzony, ciało spięte, gotowe w każdej chwili poderwać się i zmienić pozycję na niewinną, nie wzbudzającą pytań i podejrzeń.

Przedmioty trafiające do muzeów rekonstruują historię i pozwalają nam zilustrować wydarzenia, biografie lub zjawiska społeczne. Zanim staną się muzealnymi obiektami, które dotykane są tylko przez białe rękawiczki, są często jednymi z wielu artefaktów codzienego życia. Tym razem jest inaczej. Tutaj eksponat reprezentuje anonimowe dla nas kobiety trafiające do szpitala z powikłaniami po nielegalnej aborcji, a patyki zostały usunięte z ich ciał przez austriackiego lekarza, który przywiózł je do Europy. Niektóre z nich nie przeżyły, pomoc przyszła za późno.

Patrzę na garść patyków i myślę o kobietach w Polsce zmuszanych do anonimowego szukania informacji na forach internetowych. O tych, które pocztą otrzymały paczkę z polopiryną zamiast tabletek poronnych. O kobietach, które próbują usunąć ciążę pijąc wywar z wrotyczu i krwawnika, biorąc gorące kąpiele, czy godzinami dźwigając wielokilogramowe ciężary. Przed oczami mam kobiety, które dysponują wystarczającymi środkami, by w poszukiwaniu bezpiecznej aborcji i godnego traktowania wyjechać za granicę. Myślę o tych, które w akcie rozpaczy posunęły się do dzieciobójstwa, porzucenia noworodka lub odebrania sobie życia. Pamiętam o tych, które nikomu nie opowiedzą swojej historii ze strachu, wstydu, ale też dlatego, że zmarły w wyniku zakażenia sepsą. Tam gdzie aborcja jest zabroniona ciąże usuwa się pokątnie, bez dbałości o higienę i zajmują się tym nierzadko osoby przypadkowe.

Czy przełożenie tych historii na obiekt jest możliwe? W Polsce nośnym symbolem stał się zwykły druciany wieszak. Także i on ma swoje miejsce w muzeum.

Autorka: Katarzyna Waniek

Ilustracja: Muzeum Aborcji i Antykoncepcji w Wiedniu, en.muvs.org

Tekst ukazał się w Kalendarzu Spirala 2018, http://berckana.pl/?page_id=110

 

WEB design, production & maintenance by FOX medialab & design * www.fox.co.at